Krzyk z polskich ulic
Kto się go przestraszył /VIDEO I TEKST/
Krzyk Donalda Tuska na Placu Zamkowym był dramatycznym świadectwem determinacji w wojnie o resztki wolności. O swobody i prawa, zabierane konsekwentnie przez ekipę szalejącego, samotnego i pełnego nienawiści człowieka. Dyktator z Żoliborza wydał kolejny rozkaz a posłuszny mu całkowicie, karykaturalny i uzurpatorski Trybunał Konstytucyjny wykonał go ze ślepą wiernością. Żeby zobrazować skalę dramatu, Tusk przywołał dymisję kanclerza Austrii, podejrzanego, iż zlecał reklamy firm zależnych od rządu prywatnym mediom. To przerażające, że przez 6 lat pisowskich rządów, wszystkie dymisje następowały z woli jednego człowieka, Wodza. I równie przerażające jest, jak szybko przestaliśmy się dziwić farsie towarzyszącej politycznym akcjom prokuratury Zbigniewa Ziobry. Zorganizowana grupa przestępcza rządząca Polską uważa kanclerza Kurz’a za frajera, który się złamał i nie wytrzymał presji. My nie pękamy, mówi PiS i kontynuuje swoje draństwa.
Polski cham musiał się oczywiście przy tej okazji uaktywnić. Wściekły ryk Bąkiewicza i jego faszystowskich kumpli darł się w tle każdego przemówienia. Wzmacniany megafonem, nie niepokojony przez bezczynną policję, brzmiał szczególnie złowieszczo, kiedy przed mikrofonem stawały bohaterki powstania warszawskiego. Polityczne bojówki Kaczyńskiego, zasilane milionowymi dotacjami pisowskiego rządu, to przykład zbliżającej się brunatnej Polski. Ryk, wściekłość i fanatyzm w oczach. Zero szacunku dla prawdziwych bohaterów - za to wynoszenie na piedestał tchórzów i szumowin. Oto do czego prowadzi goebbelsowska propaganda Kurwizji i opłacanych kasą ze spółek skarbu państwa wiernych pisowi mediów. Polska pełna nienawiści, podziałów i agresji. Nietolerancyjna, homofobiczna, nieprzyjazna innym narodowościom. Do złudzenia przypominająca Polskę endecką, gdzie bojówki cięły żyletkami plecy żydowskich studentów. Polska Gomułkowska, wysyłająca Żydów do Izraela, polska ciemna, głupia, fanatyczna i gęsta od spisków. To jest przyszłość całkiem realna, jeśli nie powstrzymamy obłąkańczych planów Kaczyńskiego.
Powiem wprost - nie było nas tylu, ilu miałem nadzieję zobaczyć. Byłem przekonany, że na przekór niektórym tchórzliwym albo narcystycznym politykom opozycji, to my damy lekcję obywatelskiej dojrzałości i odpowiedzialności. I się zawiodłem.
Wszystkie te mocne głosy i Tuska i Leszka Millera, wprowadzającego razem z Aleksandrem Kwaśniewskim Polskę do UE, wszystkie apele i wezwania nie wyciągnęły na ulice tak wielu, jak chciałoby się widzieć. To nie był tłum po horyzont. I o ile stolica prezentowała się jeszcze całkiem dobrze, protesty w miastach wyglądały już dużo słabiej. Być może moja optyka jest nieco skrzywiona ubiegłorocznymi marszami równości i strajkiem kobiet. Wtedy przez kilka dni centra miast były zablokowane tysiącami protestujących. Katowice, Wrocław, Poznań, Gdańsk - nie tylko zresztą tam widać było autentyczny bunt. Słychać głosy, że protesty i tak nic nie dają. To nieprawda. Dają nam wiele - bo możemy zobaczyć ilu nas jest, nas, marzących o nowoczesnej Polsce w zjednoczonej Europie. Dają też reżimowi. Kaczyński dziś wieczorem śmieje się z mniejszej niż mógł się obawiać frekwencji. Ale jak każdy dyktator boi się tłumu. Tym razem chyba patrzył na demonstracje bez leku.
A mimo to warto było się spotkać na placach i ulicach. Popatrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechnęliśmy się i daliśmy nawzajem nadzieję na lepsze jutro. Błękitne, nie brunatne. Mądre, nie chamskie. Przyjazne, nie wrogie. I pełne uśmiechu, nie wykrzywionych z nienawiści gęb.