Kto przelicytuje Kaczyńskiego
Tusk dobiera sobie ludzi. Ma odsunąć od żłobu PiS i nic poza tym się dziś nie liczy. Wszystkie rzucane z partyjnego półmroku epitety („zamordyzm”, „czystki”, „wilcze oczy”) nie przykryją prostej prawdy - tylko Tusk jest dziś w stanie zawalczyć z reżimem Kaczyńskiego. Z drobnym doprecyzowaniem: o ile nie ograniczy się do przeciągania prętem po klatce w której siedzi Prezes.
Kto przelicytuje Kaczyńskiego.
Tusk dobiera sobie ludzi. Ma odsunąć od żłobu PiS i nic poza tym się dziś nie liczy. Wszystkie rzucane z partyjnego półmroku epitety („zamordyzm”, „czystki”, „wilcze oczy”) nie przykryją prostej prawdy - tylko Tusk jest dziś w stanie zawalczyć z reżimem Kaczyńskiego. Z drobnym doprecyzowaniem: o ile nie ograniczy się do przeciągania prętem po klatce w której siedzi Prezes.
Przez lata polską politykę zdominował jeden przekaz: wyborów nie wygrywa się programem tylko emocjami. To bzdura. Wybory wygrywa się emocjami zbudowanymi na programie. Udowodnił to 6 lat temu karykaturalny satrapa, dziś władca z Żoliborza, wspinający się po 3 szczeblach malutkiej drabinki, w 320 polskich powiatach. Z tak niskiego poziomu generował jednak nośne hasła. Każdy działacz PiS, obudzony w środku nocy, recytował jak pacierz: 500 plus, obniżka wieku emerytalnego i likwidacja mafii vatowskiej. Oburzenie przytomnej części sceny kontrastowało z niebywałym prostactwem, z jakim przychylne pisowskiej sforze media przedstawiały ten plan jako drogę do wolności i bogactwa. Powszechna szczęśliwość, jaka miała nastąpić już dzień po wygranych przez prawicę wyborach była tak prymitywnym zabiegiem, że początkowo Platforma i Nowoczesna nie raczyły nawet podejmować tematu, o sensownej polemice nie wspominając. Nawet kosmiczne bzdury Macierewicza doczekały się spóźnionej, choć trafnej i merytorycznej reakcji. Co z tego, jeśli już wtedy więcej niż 10 procent elektoratu uważało, że Ruscy zabili nam prezydenta. Prostą prawdę o Smoleńsku, o polskim niechlujstwie, szarżowaniu, braku kompetencji i chorych ambicjach Maciej Lasek serwował będąc już w defensywie. Najwyraźniej ówczesnym władzom PO trzeba było rozrywanych parówek i zgniatanych puszek po piwie, żeby uświadomić jak łatwowierna i głupia jest część wyborców. I zareagować. Podobnie było z wiekiem emerytalnym i 500 plus. Nikt nie spodziewał się, że PiS zacznie zadłużać nas i nasze dzieci na pokolenia, w sposób szalony i skrajnie nieodpowiedzialny tylko po to, by kupić socjalny elektorat. Dodruk pieniądza i rosnąca inflacja skutecznie ginęły w legendzie o miliardach, zaoszczędzonych dzięki szeryfom walczącym z vatowską ośmiornicą.
Dziś kończą się wybory władz PO. Z nowymi ludźmi Tusk będzie układał narrację najbliższych miesięcy. Być może wyborczych, bo o przedterminowej, wiosennej elekcji mówi się coraz głośniej. Tym istotniejsze wydaje się, na jakiej bazie programowej będzie wzbudzał owe emocje.
Najgorsze co mogłoby się wydarzyć, to pozostanie li tylko w antypisowskiej skorupie. Jeśli przyjąć, że miarę polaryzacji najlepiej określają wybory prezydenckie, to mamy 10 milionów wyborców opozycyjnych, 10 pisowskich i wreszcie 10, o które naprawdę toczy się gra. Oni już z grubsza uznają, że Kaczyński jest diabłem wcielonym albo przywódcą na trudne czasy - do wyboru. Ale z różnych przyczyn zostali w domach. Część z nich jest tak zniesmaczona, że i tak nie pójdą do urn. Nie oglądają telewizji, mają Netflixa albo głupawe filmiki na Tik Toku, Twittera, Facebooka i Youtube’a, w zależności od gustu, wykształcen