Durczokracja

Pinokio bez happy endu. Jak Morawiecki pajacował w Strasburgu

Pinokio bez happy endu. Jak Morawiecki pajacował w Strasburgu.


Europa ma Polski serdecznie dość. Z wzajemnością. Ta teza wymaga jednak doprecyzowania. Nie Europa, tylko Unia Europejska. I nie Polski, tylko Polski Kaczyńskiego i PiS.


Odczuwałem rodzaj wewnętrznej satysfakcji, kiedy kolejni prominentni politycy unijni wchodzili na mównicę i sztorcowali Morawieckiego jak uczniaka. Normalnie czułbym wściekłość, że ktoś z zagranicy ośmiela się łajać premiera mojego kraju. Ale Mateusz Morawiecki nie jest premierem mojego kraju. Moja Polska to kraj ludzi wolnych, tolerancyjnych i szanujących demokrację. Morawiecki jest premierem innej Polski. Chamskiej, ksenofobicznej, prostackiej i wulgarnej. Brutalnej i brunatnej. Rządzonej nawet nie przez niego, tylko przez oszalałego z nienawiści, odklejonego od rzeczywistości satrapę - Kaczyńskiego. Nie mam z tą Polską nic wspólnego. I mieć nie chcę. Zatem każde słowo prawdy kierowane do wściekłego polskiego premiera sprawiało mi nieopisaną radość.


Wściekłość szefa rządu była podwójna. Nie tylko wszyscy, którzy liczą się w Unii, krytykowali go niemiłosiernie. Musiał jeszcze grzecznie siedzieć na miejscu i słuchać tego wszystkiego. W Polsce, po wygłoszeniu swojego przemówienia Morawiecki wsiada w limuzynę i wraca do swojej siedziby. Nie słucha głosów krytyki, a nawet jeśli musi, chamstwo Terleckiego i bezczelność pani Witek gwarantują skuteczne zagłuszenie krytycznych głosów opozycji. W Brukseli Mateusz Pinokio Morawiecki dostał prawdziwą lekcję parlamentaryzmu. Z każdym głosem boleśniejszą. Miło było patrzeć, jak cierpi. Szczególnie zabawny był widok posła Kohuta, wręczającego premierowi figurkę Pinokia. Znalazł się niestety natychmiast usłużny minister, który sprzątnął w sekundzie figurkę z biurka premiera. Szkoda. Może dałaby minimum refleksji.


Wojnę na sali europarlamentu Morawiecki wywołał sam. Uwierzył, że śladem Orbana wygra tę batalię mówiąc do swojego elektoratu w kraju. Padały więc wyblakłe slogany o Nord Stream II, o suwerenności, ataku na niepodległość, dumny polski naród i tym podobne dyrdymały. PMM był na tyle śmiały, że nie tylko próbował zmienić temat debaty. Zaczął nawet pouczać Parlament Europejski wokół czego powinna toczyć się ta debata. „Jaka jest polityka obronna UE, czy wydatki na obronę nie powinny być wyjęte spod limitów deficytu budżetowego” - grzmiał z mównicy. Szefowa Komisji Europejskiej była nieubłagana. Nie o tym debatujemy - pouczyła polskiego premiera i jasno dała do zrozumienia: albo praworządność, albo kasa z Unii. Wybór należy do was.


Morawiecki nie miał nic do zaproponowania. Zaczął od frontalnego ataku na Unię i na tym skończył. Stare powiedzenie głosi, że jeśli dwóch albo trzech kolegów mówi ci, że jesteś pijany - to się połóż i śpij. Rząd PiS i Kaczyński, ustami Morawieckiego, próbowali dziś w Strasburgu udowodnić wszystkim że są trzeźwi.


Żeby nie poprzestać na wsadzaniu kija w mrowisko, jeszcze trochę nim w środku pokręcę.


Nie należy się nam ta kasa. Nie ma racji Donald Tusk, mówiący, że choćby pierwsze ustępstwo ze strony PiS (np. likwidacja Izby Dyscyplinarnej) powinno skutkować uruchomieniem pierwszej transzy z funduszu odbudowy. Wiem, że na tę kasę czekają miliony drobnych przedsiębiorców i ludzi w zatrudnionych w małych firmach. Ale nie łudźmy się. Pierwsze co zrobi Kaczyński, to puści te pieniądze na socjal dla własnego elektoratu. „Cwaniaczki”, według słów Prezesa (czyli wy wszyscy, ciężko harujący po 16 godzin na dobę) nie zobaczą z tych pieniędzy ani grosza. Nie po to Wódz z Ziobrą godzą się na likwidację Izby Dyscyplinarnej, żeby teraz dawać jakiekolwiek środki na cele inne, niż szykowanie gruntu pod trzecią kadencję. Jeśli ktoś nie widzi, że zamiast bata w postaci Izby będzie bicz w postaci weryfikacji sędziów, to jest ślepy. Sankcje i jeszcze raz sankcje. To jedyna broń na dyktatorów, autokratów i satrapów. Także tych, którzy na kłamstwie, chamstwie i demagogii wjechali na salony władzy. Non possumus.


I jeszcze jedno. Bajkowy Pinokio jest drewnianym pajacem, który jednak może mówić i ruszać się. Cechą charakterystyczną Pinokia jest nos, który wydłuża się, kiedy Pinokio kłamie. Pod koniec książki Pinokio w nagrodę za dobre postępowanie staje się zwykłym chłopcem. Panie Morawiecki, nie masz Pan na to najmniejszych szans.