Strach się bać gdy na scenę wyskakują idioci
Albo to skrzyżowanie żył wodnych pod rządowymi gmachami, albo każda władza jest jak napromieniowana. Nie zmienia to faktu, że sny o atomowej potędze prędzej czy później dopadają kolejne ekipy.
Strach się bać gdy na scenę wyskakują idioci
Albo to skrzyżowanie żył wodnych pod rządowymi gmachami, albo każda władza jest jak napromieniowana. Nie zmienia to faktu, że sny o atomowej potędze prędzej czy później dopadają kolejne ekipy. Za każdym razem strach się bać. Ale tym razem bać się trzeba szczególnie. Sasin będzie budował elektrownie atomową. No, może nie sam Sasin ale skoro on to ogłasza i jeszcze się cieszy to jak amen w pacierzu będzie w tym jądrze maczał palce. Nasza narodowa duma KGHM, ten sam który niegdyś utopił miliony, ciężkie miliony w nieistniejących złożach miedzi, ma budować atomowego kolosa. Połączenie tego faktu i świadomość, że ogłasza to gość przepuszczający 70 milionów na wybory których nie było, każe sądzić, że nadciągają czarne chmury.
Nuklearna siła rażenia jest spotęgowana faktem, iż w ogóle nie wiadomo, gdzie i kiedy ten atomowy kolos ma stanąć. Wszystko wskazuje więc, że Polska atomówka może podzielić los pierwszego elektrycznego auta i w finale okazać się kolejnym niewypałem. Chociaż akurat to porównanie może nie jest najszczęśliwsze.
Dla uczciwości dodam, że atom kusił tez ekipę Tuska. Za rządów Platformy powołano specjalną spółkę do spraw budowy elektrowni jądrowej. Oczywiście na jej czele nie stanął żaden profesor fizyki, ale partyjny kumpel, któremu trzeba było znaleźć fuchę, po tym jak zniknął z rządu. Aleksander Grad poinformował oficjalnie, że atom zasili polskie domy już w 2024. Bąknął coś nawet o uruchomieniu "realnej ścieżki realizacji" ale jedyną ścieżką jaką uruchomił to była ścieżka do kasy po gigantyczne wypłaty dla siebie i zatrudnionych przy tym projekcie kumpli.
Sasin nie jest więc pierwszym, nie jest nawet drugim.
O elektrowni atomowej mówiło się bowiem jeszcze za Gierka, wtedy było o tyle lepiej, że przynajmniej znaliśmy lokalizację - był to Żarnowiec.
Jak wiadomo w polityce nie dziwi nic, ale atomowa siła z jaką władza wali nas między oczy kolejnymi głupotami, każe się przede wszystkim zastanowić nad głupotą nas samych. Słuchamy tych bzdur, a potem część z nas głosuje na tych samych ludzi, którzy wcześniej wciskali nam kit. Wychodzi na to, że jakaś część z nas jest oczadzona atomowo i póki to się nie zmieni, nie zmieni się też dobór i wybór rządzących nami miernot.
Jądro problemu jest więc jak widać w nas samych.
To my naciskamy wyborczy guzik, a za jego sprawą na scenę wyskakują idioci z idiotycznymi pomysłami. Bum.