Durczokracja

Zupa z gwoździa. Kaczyński rozdaje nieistniejące miliardy

Zupa z gwoździa. Kaczyński rozdaje nieistniejące miliardy


Właśnie skończył się konkurs życzeń połączony z festiwalem pustych obietnic. Na scenie, z wielkim przytupem, Kaczyński, Morawiecki, minister rolnictwa (o nazwisku do którego nie warto się przyzwyczajać, bo i tak za chwilę się zmieni) i unijny komisarz Wojciechowski. Wszyscy przez ponad 2 godziny tłukli wyznawcom PiS co zrobią, żeby rolnikom żyło się lepiej. W sumie więc robili to, co do tej pory. Prali mózgi mocno i do czysta. A potem siali tam nadzieję i przekonanie, że bez Prezesa i jego drużyny Polska zginie.


Pomijając, że jak zwykle rozdawali nie swoje miliardy i obiecywali cuda na kiju, kilka kwestii było jednak nowych i przykuwało uwagę. Niektóre nawet są socjologicznym, a może i psychologicznym fenomenem


Po pierwsze - Kaczyński „rozdawał” rolnikom miliony euro, które właśnie stracił idiotycznym i kompromitującym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Tych środków nie mamy nawet na papierze. Ów papier pani Przyłębska symbolicznie podarła, odczytując w Trybunale polityczny rozkaz Prezesa. Wódz to jednak mistrz świata - prawą ręką kreśli kolejne kwity wypychające nas z Unii, drugą szasta kasą, której nie ma. Dopłaty do produkcji rolnej będą na poziomie Francji i Niemiec - mlaszcząc pokrzykiwał Naczelnik, jakby nie pamiętał, że obiecywał to już dziesiątki razy. I jak dotąd na obietnicach się kończy. 6 lat to najwyraźniej za mało.


Po drugie - szczucie tradycyjnie idzie Kaczyńskiemu najlepiej. Dziś wytykał „miastowym”, jak to kpią z „krowy 500 plus” i w ogóle ze wsi. Cytował wydumane żarty i zmyślone kpiny mieszczuchów z małych domkach na wsi. Potem wyjaśnił, że domek może mieć piętro, ale całą powierzchnia nie będzie formalnie wynosiła 140 metrów kwadratowych, bo skośny dach nie pozwala na takie obliczenia. Gomułkowski bełkot trwał tyle samo, co niektóre mowy komendanta Fidela. To co opowiadał Prezes chwilami było żywcem przeniesione z Korei Północnej. Kaczyński był jak Kim Dzong Un, udzielający inżynierom niezbędnych wskazówek dotyczących wyglądu stołówki i architektury lotniska. Brakowało tylko skarcenia własnego rządu za zbyt wolne tempo uszczęśliwiania rolników, albo pouczania hodowców jak się doi krasulę.


Po trzecie - minister rolnictwa kilkadziesiąt razy powtórzył frazę „chcemy, aby…”. PiS rządzi szósty rok. Czasem trudno się oprzeć wrażeniu, że nawet w 2034 ludzie Kaczyńskiego własną głupotę i niekompetencję będą tłumaczyli rządami PO. Jak długo ludzie będą się nabierali na ten numer to wielka zagadka. I tu dochodzimy do kwestii ostatniej.


Przez 2 godziny PiS obiecywał gruszki na wierzbie. Kaczyński i jego ludzie kłamali, straszyli, obiecywali i manipulowali. Dlaczego ludzie na sali nie reagowali inaczej niż entuzjazmem na pograniczu histerii - zrozumieć akurat łatwo. Na salę w Przysusze weszli przecież starannie wyselekcjonowani miłośnicy Prezesa. Ale że reszta obszarów rolniczych wierzy od lat w te brednie, to już poważna sprawa. Jeśli 10 milionów mamionych ludzi ciągle wierzy, że PiS to nadzieja a nie autostrada do ekonomicznej katastrofy, to mamy dramat. W dużym skrócie, na drodze do totalnego ogłupienia wykonujemy kolejny, milowy krok. A na żadne członkostwo w UE nie zasługujemy, bo jesteśmy za głupi na zasady obowiązujące w zjednoczonej Europie.


Ciekawe, ilu rolników pojawi się na jutrzejszych demonstracjach przeciw wyprowadzaniu nas z Unii Europejskiej. To nie jest oczywiście żadne tłumaczenie ale nie bardzo mają z kogo brać przykład. Patrząc jak nasza głupia klasa opozycyjna wali się po głowach łopatkami w piaskownicy, nadzieja na mądrość przed szkodą jest niewielka. Jutro ważna, bardzo ważna niedziela. Zatrzymajmy szaleńców wyprowadzających nas z Unii. Potem przyjdzie czas na wybranie tych, którzy będą po nich sprzątali.